Sesja zakończona - ufff:) Nie obyło się bez stresu, szczególnie wczoraj bo egzamin do łatwych nie należał, ale mam to już za sobą. Mam spokój do czerwca:)Index już oddałam. Myślałam ze ta sesja pójdzie mi kiepsko, bo przez nadmiar obowiązków i zmartwień nie umiałam skupić się na nauce, ale nie było tak źle. Zdolna bestia podobno ze mnie, to dałam radę:) i znowu mam średnią powyżej 4.0, takich dobrych ocen to ja w liceum nie miałam:)
Karnawał jeszcze trwa, to trzeba gdzieś się wybrać, może jutro znajdę czas. Mam ochotę się 'wyszaleć' chociaż z przyczyn technicznych, tak do końca to nie będzie możliwe:) No i namówiłam znajomych na wyjazd na lodowisko do Pszowa. Nie będę mogła robić żadnych wyszukanych figur:), ale pojeździć trochę chyba mogę. Ze stawami jest już lepiej, a tak mi brakuje ruchu. Nie powinnam narzekać, i nie robię tego. Wiem że powinnam się cieszyć ze jestem w stanie sama chodzić i w miarę normalnie funkcjonować. Tylko czasami żal mi że nie mogę być tak aktywna fizycznie jak kiedyś.
Wczoraj miałam świętować, ale wróciłam do domu po 15 zjadłam obiad i położyłam się na chwilę. Chwila trochę się przedłużyła, bo wstałam po 19 i nie chciało mi się już nigdzie iść. Stwierdziliśmy, że pójdziemy gdzieś we wtorek. Ochota na wino jednak mnie nie opuszczała, tęsknie patrzyłam na białe winko, które "hoduję" od sześciu lat, obiecałam jednak sobie ze wypijemy je po obronie tytułu magistra, a jak coś postanowię to raczej zdania nie zmieniam. No to sobie jeszcze postoi ładnych parę lat:) Ubrałam się jednak, i poszłam do sklepu po Cin Cin :) Oglądałyśmy z mamą "Ranczo" i sączyłyśmy winko:)
Zastanawiam się czy iść do kina na "Dlaczego nie". Wiem ze to takie kolejne romansidło, no i za Zakościelnym nie przepadam, nie jest dla mnie wiarygodny jako aktor. Brakuje mi jednak tego dużego ekranu, no i wejścia na wszystkie filmy mam darmowe, więc chyba się wybiorę. Od piątku leci u Nas, wiec zobaczę, piątkowe popołudnie mam akurat wolne wiec...dlaczego nie:)
Dzisiaj jakoś taka leniwa jestem, ale pewnie mi to minie. Pora iść zrobić porządne śniadanie, potem dentysta, angielski, rehabilitacja, znowu angielski, a wieczorem pewnie tradycyjnie, muzyka i czas dla Psinki:) Ona tylko czeka aż będę ją głaskać za uszkami,patrzy wtedy na mnie tak ufnie i nie ma ochoty na wygłupy, jak to zazwyczaj Ona:)
Dzisiejszy egzamin zaliczony:)Maksymalna ilość punktów jupiii:) Ale to raczej było pewne, najlepsze na deser mi zostało - jutro moja pieta achillesowa, zaraz siadam i do późna ryje, ale to chyba niewiele da:) Ale co tam pojadę, napisze i zobaczymy martwić się będę jak obleje, narazie jestem pełna nadziei:)
Jutro niezależnie od wyniku idziemy ze znajomymi oblać sesje. Chętnie sie znieczulę trochę, zwłaszcza że dokucza mi cudowny ząb mądrości. Trzeba go sie pozbyć, chociaż nie mam na to za bardzo ochoty, dwa juz usunęłam i starczy mi tych przyjemności jak na razie:) Ale nie ma co tego odkładać, trzeba usunąć problem i będzie spokój.
Mama chora jest, wiec zanim zaczne sie uczyć, zrobię Jej szarlotkę,uwielbia ją to na pewno się ucieszy:)
Poszłam wczoraj na basen i zabiegi, przy okazji skusiłam się na 'lekki' fitness. Taki, nie obciążający za bardzo kręgosłupa i stawów biodrowych. Trzeba było 'spalić' paczki:) A tak poważnie, to musiałam trochę poćwiczyć, żeby się odstresować, bo spalać nie miałam co. Zjadłam jednego małego paczka, więcej nie mogłam ze względu na dietę zdrowotną. Gdybym zjadła tyle pączków na ile miałam ochotę, to poszło by mi w boczki:) A ze względu na kręgosłup i stawy, muszę być w miarę lekka:)
Jutro o jedenastej mam egzamin z zarządzania kadrami a w niedzielę na jedenasta rachunkowość i...koniec następnego semestru mam nadzieję:)
A na 'Rysia' jakoś odechciało mi się iść, tak każdy odradza, ale w końcu wybiorę się we wtorek z S., bo mnie 'wyciąga':) Pójdę , w końcu nic nie tracę, ewentualnie tylko czas:)
Z K., odbijemy sobie ten seans pod koniec lutego, wybieramy się na
program kabaretowy:Grupa MoCarta:) Ciesze się. Nasz TZR jest dla mnie jak drugi dom. Mogłabym tam chodzić na imprezy i filmy bez przerwy:)