Sposoby na smutki:)
Jeśli chodzi o stracona przyjaźń to staram się nie myśleć o tym jak mi tego brakuje, o tym jak ta osoba mnie zraniła. Staram się myśleć o tym, jak o etapie który musiał się skończyć żeby mógł zacząć się nowy. Tamta osoba zawiodła, to bolało ale przecież nie jestem sama, przecież jest mama, bracia którzy dają mi wsparcie, jest Krzyś, Ewelina, Anulka, Danka. To są osoby na które mogę liczyć nie tylko w dobrych momentach, ale tez w gorszych:)
Nareszcie udało mi się dziś sporo nauczyć. Wytłumaczyłam sama sobie, ze muszę się przyłożyć, zdać te dwa egzaminy w sobotę i niedzielę i koniec semestru. I półmetek będzie za mną:) Nie ma to jak być motywowanym przez Kogoś Kogo się lubi, a ponieważ lubię siebie, to sama się motywuję:) Inni tego nie robią bo myślą że ja sobie ze wszystkim daje rade i ze nie potrzebna mi motywacja. To fakt radze sobie, ale wcale nie przychodzi mi to z łatwością. Dużo pracy mnie to kosztuje:) Ale wysiłek się opłaca, każdy sukces mobilizuje mnie do dalszej pracy, a każda porażka mnie wzmacnia i też pcha do przodu .Ze wszystkim sobie radzę i we wszystkim widzę jakąś dobra stronę.
Tylko w chorobie Bratowej tej strony nie widze. Bo co ma nią być? to ze rodzina bardziej się wspiera? to ze jesteśmy bardziej wrażliwi na cierpienie innych? Możliwe.Jednak myślę że i bez takich doświadczeń, doszlibyśmy do tego. Nie pytam jednak dlaczego tak się stało, dlaczego właśnie Ona. Nic nie dzieje się bez przyczyny i wszystko ma swój sens, tylko ze czasami tak trudno go dostrzec.